sobota, 21 września 2013

Rozdział 27

*Perspektywa Justin'a*
Ta pierdolona suka zniszczyła mi właśnie życie towarzyskie, ale nie zepsuje mojej kariery rozciągającej się na cały świat. Jestem teraz na szczycie i nie pozwolę jakiejś lasce znikąd zrobić niepożądanej afery wokół mnie. Nie uda jej się to. Dzwoni mój biały iPhone. No świetnie Scooter.
-Hej stary! - staram się brzmieć jak najbardziej w porządku.
-Witam panie Bieber. - czyli wszystko wie, oh kurwa, kurwa, kurwa. -Widzę, że nie trzymasz się naszej umowy chłopcze.
-Huh, to nie ja tylko ta mała zdzira zrobiła wielką aferę. - spluwam do telefonu nie przejmując się osobnością, kilku tancerzy.
-To teraz spraw żeby była z Tobą do powrotu z trasy i dopiero wtedy ogłosimy, że z nią zerwałeś, ponieważ wolicie być dla siebie przyjaciółmi. Rozumiesz Bieber? - syczy, a wzdłuż mojego kręgosłupa pojawia się niemiłe uczucie. Kiwam głową.
-Jasne Scottie. - burczę gdy słyszę sygnał zakończonej rozmowy. No to mamy kurwa problem Bieber. Nie będę grał miękkiego chłopczyka, który żałuje swoich błędów, których sobie narobił pod wpływem alkoholu i dragów.White jest na to za mądra. Niestety do chuja.
Autobus gwałtownie hamuje, a wszyscy moi podróżnicy wychodzą. Spoglądam za przyciemnione szyby i widzę, że znajdujemy się na stacji paliw. Wychodzę jako ostatni i widzę ją.
-Hej, Harriet! -zastyga w miejscu słysząc moje wołanie. Ciota. Odwraca się w moją stronę, a w jej oczach tańczą iskierki strachu. Nonszalanckim krokiem idę w jej stronę zawadiacko się uśmiechając. Oczy zakrywam ciemnymi Ray Ban'ami i wszystko gotowe. Jazda.
-Czego? - syczy niczym jadowita żmija. Śmieje się w duchu. Na policzku ma zadrapanie i siniec. Widząc, że jej się przyglądam także zakłada okulary i zakrywa się szalikiem z miękkiej tkaniny.
-Mamy sprawę. Musisz być ze mną do powrotu. - wzruszam ramionami jakby to nie robiło na mnie najmniejszego wrażenia. Ale ja pierdole. Co ja narobiłem?
-Ohh chyba kpisz!- piszczy głosem nabrzmiałym łzami. Prycham pod nosem.
-Nie jara mnie to White. Jeśli urodziłaś się dziwką to księżniczką nie umrzesz. Nie udawaj oburzonej. Może menadżer Styles'a też potrzebuje sensacji, huh? Ślinisz się do niego jak mała suka. - wycedziłem przez zęby strzelając w nią piorunami. Słysze jej niemiarowy oddech i widzę jak jej ciało poddaję się atakowi. Przymyka powieki i przełyka ślinę.
-Ja... nie mogę tego zrobić... przerywa jej głośne mruknięcie. O Styles, proszę, proszę. Oblizuję usta, na których zaraz pojawia się łobuzerski uśmiech i mierze spojrzeniem bruneta.
-Co od niej chcesz? - swoją posturą zasłania farbowaną blondynkę.
-Oh, nie martw się. Jest twoja, możesz ją przelecieć. Ale przed paparazzi musi udawać, że wszystko jest po staremu. Nie wiem czy będę w stanie dotykać tak obleśne ciało, ale musimy wytrwać. - prychnąłem i ruszyłem w stronę swojego busa zostawiając ich. Odpłacą mi się, nie ma tak łatwo do cholery.

*Perspektywa Harriet*
Całe moje ciało jest sparaliżowane. Moje dłonie mi się pocą, a dolna warga niemiłosiernie drży. Kiedy skończy się ten koszmar? Łzy lecą ciurkiem z moich oczu, po ranie, po siniakach. Obleśne ciało. 
-Nie no kurwa, zajebie go. - burknął Harry przeczesując swoje loki. Są tak poczochrane, ale nadal wygląda zaskakująco seksownie.
Obleśne ciało, o mój Boże. 
Sam mi to do cholery zrobił. Jak można być takim skurwielem?
-Chodź do mnie. Błagam, nie słuchaj go Harriet. Wszystko będzie dobrze, nie będziesz musiała nic robić wbrew twojej woli. Rozumiesz? - obejmuje mnie, a jego słowa łagodzą szczątki mojej bolesnej duszy. Ku jego zdziwieniu lekko go odpycham szlochając w niemiłosiernie drogi szal.
-Nie wkurwiaj mnie Harry. Nic nie będzie dobrze rozumiesz? - wydałam z siebie jęk irytacji. Spojrzał na mnie marszcząc czoło, które przykryły niesforne loczki. Zaczęło padać, ale nie obchodzi nas to.
-Nigdy, oh nigdy nie odejdę z tego miejsca, w którym się znajduje wiesz? To dla mnie za ciężkie, nie potrafię. Przepraszam. - dałam upust emocjom i najprościej w świecie rozpłakałam się jak małe dziecko szlochając idiotycznie. Wypuścił powietrze i wzruszył ramionami. Mocniej przytulił mnie do swojej klatki piersiowej.
-Wychodzi na to, że jest nas dwoje. Przenigdy Cię nie zostawię. I to postanowione, proszę nie stawiać sprzeciwu panno White. - rzekł najbardziej formalnym tonem na jaki było go stać. Pokiwałam głową pocierając moje łzy.
-Tak, panie Styles. - oblizałam usta i łapiąc go za rękę skierowałam się do naszego busa, który prawie odjechał nam sprzed nosa. Cóż za ironia... Może mieliśmy tam zostać?


***
Dojechaliśmy na miejsce dwie godziny przed koncertem. Tancerze byli doskonale przygotowani do występu, nic więcej mi nie było trzeba. Myślę, że taniec to coś co pozwoli mi na sekundę zapomnieć o przykrych wspomnieniach. Aktualnie kieruje się do stylistki, która ma zamiar zakryć wszelkie ślady pobicia na moim obrzydliwym ciele, które mogłyby być widoczne podczas występu. 
-Cześć Herri. - powiedziała słodko, zbyt słodko. Ze sztucznym uśmiechem usiadłam na krzesło, które wskazywała mi swoją wypielęgnowaną dłonią. -Zobaczymy co da się zrobić. - szepnęła prosto do mojego ucha uśmiechając się znacząco. Pokiwałam w jej stronę głową ciężko wzdychając. Zaczęła nakładać podkład na moją twarz. Powieki, nos, policzki - cała twarz. W końcu nie było widać ŻADNYCH niedociągnięć na mojej twarzy. Na powiekach namalowała krótkie kreski eyelinerem, rzęsy wytuszowała, a usta podkreśliła czerwoną szminką. Na brzuchu użyła nieznaczną ilość pudru i jakiegoś kremu, który zakrył siniaka wielkości moich dłoni. Mocno przytuliłam do siebie niską blondynkę, która zrobiła te wszystkie cuda. Wbiegłam stamtąd do przebieralni. Włożyłam czarne leginsy, białą bluzkę bez rękawów do pępka i jeansową kamizelkę. Strój dopełniały czarne converse za kostkę. Potarłam obie dłonie o siebie i ruszyłam za resztą na półgodzinną przerwę przed koncertem. 
-Moi drodzy! - pisnęłam widząc wszystkich w komplecie. Wreszcie uśmiech zawitał na dłuższą chwilę na moich ustach. -Przyjrzyjcie się arenie, scenie oraz reszcie. Widzimy się w tym samym miejscu za piętnaście minut. - skończyłam i szybko podbiegłam do czekającego na mnie na końcu grupy Harry'ego.
-Panie Styles? - spojrzałam na niego pytająco. Zachichotał pod nosem i przyciągnął mnie do siebie. 
-Panno White, jest pani świetna w tym co pani robi. No i atrakcyjna... - do ostatniego zdania wprowadził trochę podniecenia przez nieziemską chrypkę. Uśmiechnęłam się do niego uwodzicielski i oparłam swoje czoło o jego. 
-Dziękuje, panu. Mogę powiedzieć, że mi również podoba się to co widzę. - chwyciłam dolną wargę w uścisk moich zębów ilustrując bruneta od góry do dołu. Miał na sobie koszulkę bez rękawów odsłaniając nieziemskie bicepsy i różnorakie tatuaże na nich. Nogi miał odziane w obcisłe czarne rurki, a na stopach białe converse. Z niedowierzaniem potrząsnął swoją burzą loków. 
-Nie przygryzaj wargi, błagam. - syknął, a ja automatycznie zrobiłam to o co prosił. Jest taki pociągający.

*Perspektywa Laury*
Koncert wypadł cudnie, z resztą jak każdy. Chłopcy byli wniebowzięci. Chyba tylko Herry nie czuła się zbyt dobrze. Niestety ją rozumiem. Niech tylko JuJu trafi w moje ręce ...
Zatrzymaliśmy się w hotelu tylko na jedną noc, dlatego że jutro po koncercie jedziemy do Polski. Wszyscy nie możemy się doczekać. Postawiłam walizkę przy łóżku i opadłam zmęczona na łóżko. Zaraz obok mnie pojawił się Horanek. Położył się na łóżku obok mnie w tej samej pozycji.
- Jak się czujesz ? - zapytał, obejmując mnie swoimi szerokimi ramionami.
- Zmęczona. Bardzo. - jęknęłam, wtulając się w jego pierś.
Niall odgarnął z mojego ramienia cienki kawałek bluzeczki i ramiączko od biustonosza. Pocałował mnie w obojczyk, po czym jednym zgrabnym ruchem zawisł nade mną i namiętnie pocałował mnie w usta. Wczepiłam palce w jego włosy z pasją oddając pocałunek. Powoli i zmysłowo odsunął drugie ramiączko, delikatnie całując i przygryzając nowo odkryte kawałki mojej skóry. Byłam tak zmęczona, że nie miałam siły zaprzeczać. Mój chłopak zszedł ze mnie, przeciągając bluzkę przez moje ciało. Następnie szybko zdjął swoją, ukazując mi swój umięśniony tors. Trzęsącymi się dłońmi rozpięłam jego jeansowe spodnie, a Horan płynnym ruchem je z siebie zrzucił. Złapałam go za kark przyciągając bliżej siebie i wpiłam się w jego usta. Delikatnie uniosłam plecy, pozwalając dłoniom Niall'a na rozpięcie mojego czarnego stanika, który już po chwili leżał na podłodze. Bardzo powoli przesunęłam dłońmi po plecach mojego chłopaka, wyczuwając drobne zadrapania po naszych ostatnich wybrykach, aż dotarłam do jego czarnych bokserek. Wsunęłam kciuki za oblamówkę jego bielizny i zaczęłam ją delikatnie ściągać, paznokciami drapiąc Horana w pośladki. Niall wyszedł z bokserek, po czym pocałował mnie w usta i ułożył się obok mnie.
- Dlaczego przestaliśmy ? - zapytałam, przypominając sobie, że wciąż mam na sobie swoje koronkowe stringi.
- Przecież jesteś zmęczona. - powiedział Niall odwracając mnie w jego stronę. Jak na zawołanie ziewnęłam i uśmiechnęłam się słabo. Spletliśmy swoje nogi tak, że czułam jego przyrodzenie przy swojej kobiecości. Musnęłam szybko jego usta i przykryłam nas kołdrą.
- Dobranoc, moja królewno. - szepnął Horan wprost do mojego ucha.
- Dobranoc, mój księciu. - uśmiechnęłam się i zapadłam w głęboki sen.
***
- Lu, streszczaj się, bo nie zdążymy ! - krzyczał Niall pukając w drzwi od łazienki, w której obecnie się znajdowałam.
- Przecież nam nie uciekną. - pisnęłam wkładając świeżą bieliznę. Właśnie wybieraliśmy się pozwiedzać trochę stare miasto. Obiecali, że na nas poczekają, więc dlaczego on się tak gorączkuje ?
Wsunęłam na nogi niebieskie rurki, czarne vansy, tułów przykryłam czarną koszulką i dołożyłam jeansową kamizelkę bez rękawów. Włosy rozpuściłam i założyłam beanie w kolorze czarnym. Narysowałam grube kreski na górnej powiece, rzęsy musnęłam tuszem, po czym wyszłam z łazienki zastając Horanka siedzącego na kanapie jakby zaraz miał znieść jajko.
- No w końcu ! - krzyknął, patrząc w podłogę, lecz gdy na mnie spojrzał, widziałam blask w jego oczach. Podszedł do mnie powoli i ułożył swoje dłonie w dole moich pleców.
- Wiedziałem, że moja dziewczyna jest seksowna, ale nie wiedziałem, że aż tak. - mruknął do mojego ucha przygryzając lekko jego płatek. Poczułam, że moje policzki pieką, więc zachichotałam niezręcznie. Odsunął mnie od siebie, po czym zamknął moją małą dłoń w swojej i wyszliśmy z pokoju zamykając go na klucz.


-------------------------------
Tadam ! Jest kolejny rozdział. Mam nadzieję, że go nie skiepściłam (Sylwia ). Nie wiemy kiedy będzie następny, ale postaramy się dodać jak najszybciej. I prosimy o więcej komentarzy, to ważne.
+ Zapraszamy także na blog Sylwii Oliwii . Buźka xx. 

czwartek, 12 września 2013

Rozdział 26

*Perspektywa Harriet*
Pod oczami wisiały mi wielkie, sine wory. Pół policzka zakrywała czerwona rana po uderzeniu. Na reszcie ciała widniały fioletowe siniaki. A w moich oczach strach i obrzydzenie było widziane na sto kilometrów. Mentalnie pogardziłam sobą za spływające tego dnia po raz enty, gorzkie łzy. Dla mnie to była porażka. Totalne upokorzenie i brak jakiegokolwiek szacunku. I jeszcze odraza do samej siebie? Ugh. 
Usłyszałam pukanie, a zaraz za tym zmartwiony głos Harry'ego. -Herri wszystko dobrze? no cóż siedziałam tu od dobrych dwudziestu minut wgapiając się w swoje ciało co jakiś czas powstrzymując mdłości.
-Emm, taa.- przełknęłam łzy i zwróciłam się ku prysznicowi by puścić wodę dla jego spokoju. Następnie ponownie wbiłam wzrok w dziewczynę. Nie wiem kim jest. Nigdy nie wyglądała tak jak teraz. Jakby ktoś wyssał z niej życie. Ohh, oczywiście nie wspominajcie tych krwawych historyjek o wampirach z Sagi: Zmierzch. Nic z tych rzeczy, niestety. Czasami wolałabym być ugryziona przez Edwarda czy dać porwać się w wir psich obowiązków Taylor'owi. Kurdę. 
-Harriet Alex White... - dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa w niesamowitym tępię. Poczułam jak jego silne dłonie oplatają mnie w tali. Dobrze, że nie zdążyłam dojść jeszcze do poziomu zdejmowania koronkowej bielizny, ponieważ byłoby bardzo dziwnie.
-Myślisz, że Lu wyszła tak szybko, ponieważ nie chciała patrzeć na mnie? - odwróciłam się w jego stronę widząc zaskoczenie i złość malującą się na jego twarzy. O cholercia. 
-Przestań... - wysyczał przez zęby, a jego mięśnie spięły się. Zamknęłam mocno powieki blokując dostęp przykrym wspomnieniom. Oddech stał się płytki, a serce niemal chciało wypaść z mojej piersi. -Jesteś idealna. Jakieś głupie czerwone ślady, czy siniaki pokazują tylko jak silna jesteś, okej? Wszyscy tutaj bardzo Cię kochamy i choćbyś chodziła ubrana w najgorsze ciuchy drugiego gatunku, nie myła się przez dwa tygodnie i miała milion pryszczy na twarzy zawsze, ale to zawsze będziemy przy Tobie. Rozumiesz? -zachichotał na końcu swojej odpowiedzi, a tuż po otworzeniu powiek odkryłam, że rechoczę razem z nim. Oblizałam szybko usta, które zdążyły stać się spierzchnięte i szybko pokiwałam głową. Styles bez najmniejszego kłopotu usadowił mnie na szafce tym samym znajdując się między moimi nogami. Oplotłam jego biodra nogami, a ręce zawiesiłam na jego karku. Oparł nasze czoła o siebie i muskał swoim nosem o mój. Jeszcze chwilę temu jego oczy były pociemniałe, teraz mają odcień szmaragdu i muszę stoczyć walką na śmierć i życie z własną sobą by się nie zadłużyć w ich odcieniu. Odchrząknęłam szybko by jakoś zniszczyć tę okazję.
-Tym razem na pewno wezmę prysznic.- prychnęłam przygryzając dolną wargę. Westchnął ciężko z uśmiechem na ustach i wskazał kciukiem na drzwi za sobą.
-Będę czekać pod drzwiami. Jakby coś się działo to krzycz.- nie mogłam powstrzymać się od tego iście głupkowatego uśmieszku, który wkradł mi się na usta. To bandyta... Nie mówię o uśmiechu... -grucha moja podświadomość, którą z wielkim trudem ignoruję. Mentalnie przewracam oczami tyle razy ile potrzeba by wyrzucić z siebie te idiotyczne myśli.
-Okej. - rzucam szybko. Zanim jeszcze odchodzi w pośpiechu łapie jego dłoń i spoglądam w szmaragdowe tęczówki. -Dziękuje Harry. Za wszystko. - wzdycham ciężko. Kiwa entuzjastycznie głową i całuje miejsce między moimi brwiami.
-Tu pojawia się taka śmieszna zmarszczka kiedy się dołujesz. Nie rób tego. - ponownie obcałowuje to samo miejsce i wychodzi zostawiając mnie samą z tymi wszystkimi myślami. O żesz kurwa. 


*Perspektywa Laury*
Wyszłam z pokoju Harry'ego, w którym tymczasowo przebywała Herry. Próbowałam przetworzyć informacje. Justin .. siniaki na ciele Harriet .. podbite oko .. przemoc .. on się nad nią znęcał. Kutas. Moje pięści samoistnie się zacisnęły, tak samo jak powieki, które zaraz zaczęły mnie piec. Jak on śmie kłaść na niej te swoje brudne, obrzydliwe łapska ? Niech ja go tylko spotkam. Kutas. Przekroczyłam prób mojego pokoju i zobaczyłam Niall'a klęczącego przy łóżku z walizką. No tak, dziś wyjeżdżamy do Włoch. Próbowałam się uśmiechnąć, lecz na marne, co Horanek od razu zauważył i przerwał wykonywaną czynność.
- Co się stało, skarbie ? - spytał, obejmując mnie ręką i całując w czoło.
- Herry .. ona .. Justin ją pobił. - słowa wypłynęły z moich ust jak modlitwa lub błaganie.
Mój chłopak spojrzał na mnie z miną typu "Nie rób sobie jaj, bo to nie jest śmieszne" .
- Niall, ja nie żartuję. Nie z takiej sprawy. Harriet ma podbite oko, jest cała w siniakach no i jest z Harry'm. Wygląda na przerażoną. Zabiję tego gnoja jak tylko go spotkam. - ostatnie zdanie wysyczałam przez zęby. Horan przytulił mnie do siebie, muskając skórę za moim uchem. Głaskał mnie po plecach, a ja oddychałam głęboko wdychając jego wodę kolońską.
- Wszystko będzie w porządku, kochanie. Harry się nią zaopiekuje, nie przejmuj się. Dadzą sobie radę. Jestem pewien, że Harold rozprawi się z tym sukinsynem. - głaskał mnie po głowie, co chwilę szepcząc do ucha słowa otuchy. Pociągnęłam nosem i ruszyłam w kierunku szafy, by zacząć pakować ciuchy.
*kilka godzin później*
Nasze torby schowane były już w tour-busie, a my z pomocą ochrony pakowaliśmy się do busa. Na szczęście, Justin jechał swoim autobusem, bo chyba zabiłabym go własnymi rękoma. Harriet cały czas była przyklejona do Styles'a z czego bardzo się cieszyłam. Położyłam się na swoim łóżku myśląc o długiej i męczącej podróży, jaka nas czeka. Zamknęłam oczy i odwróciłam się w drugą stronę z chęcią zaśnięcia, lecz niestety, nie udało mi się. Poczułam ciepły oddech na swoim policzku i gdy otworzyłam oczy, miałam przed sobą uśmiechniętego od ucha do ucha Niall'a Horana we własnej osobie. Przysunęłam swoje usta do jego i szybko je musnęłam.
- Śpisz dzisiaj ze mną. - powiedziałam, uśmiechając się szeroko.
- To groźba ? - zaśmiał się. Mhm, brakowało mi tego.
- Nie, rozkaz. - zmierzwiłam jego włosy i złapałam go za kark, przyciągając bliżej siebie. Kilka razy pocałowałam go w usta, lecz Niall mi przerwał.
- Mam na ciebie ochotę, lecz chyba musimy poczekać, nie sądzisz ? - puścił mi oczko, na co się zarumieniłam. Kiwnęłam głową przytakująco i przygryzłam dolną wargę. - Teraz myślę, że musimy się wyspać. Jutro kolejny koncert, Lu. - musnął moje usta i odwrócił mnie do siebie plecami, tak, że leżeliśmy "na łyżeczki".
- Dobranoc Niall.
- Dobranoc. A i Lu ? - kontynuował.
- Tak ?
- Kocham Cię. - objął moje ciało rękoma, a ja odpłynęłam cały czas się uśmiechając.


-------------------------------
Znów przepraszamy za zwłokę, ale tak jakoś wyszło. Zaczęła się szkoła i jest pompa jednym słowem. :c Ale już jest i git. :D ~ Sylwia i Oliwia xx.
nie zapomnijcie o tych dwóch blogach. Sylwii i Oliwii :) kw