sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 25

*Perspektywa Laury*
Obudził mnie tępy i coraz bardziej intensywny ból głowy. Próbowałam podnieść się z łóżka, które za każdym razem gdy chciałam wstać wytwarzało ogromną dziurę. Podparłam się na łokciach i rozejrzałam po pokoju. Na szczęście był to mój pokój. Niall'a nie było obok mnie, więc uczucie rozczarowania natychmiast zastąpiło ból głowy. Zsunęłam stopy ma zimne panele i rozkoszując się kojącym nerwy chłodem, odepchnęłam się od łóżka prawie wywracając się przez własne nogi.
- Cholera! - ktoś zaklął w kuchni. Domyśliłam się, że to Niall więc dosyć szybkim krokiem - takim, na jaki pozwalał ból głowy - przekroczyłam próg kuchni. Horan stał tyłem do mnie, więc na pewno nie widział, że weszłam. Kaszlnęłam cicho, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę, lecz natychmias tego pożałowałam, bo moja głowa jakby pękła. Mój chłopak spojrzał na mnie ze współczuciem, po czym podał mi dwie tabletki, prawdopodobnie przeciwbólowe.
- Przepraszam skarbie, nie chciałem cię obudzić. - jęknął, drapiąc się w głowę.
- Nie szkodzi, już nie spałam. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i popiłam tabletki wodą. Och, od razu lepiej. Usiadłam na wolnym krześle podpierając głowę na rękach. Moje oczy samoistnie się zamykały, lecz kiedy poczułam zapach Latte Macchiato, moje kubki smakowe jak i wszystkie narządy zerwały się na równe nogi. Horan przed moim nosem postawił kubek z ciepłym napojem, więc od razu chwyciłam go w ręce, by wypić choćby łyk.
- Ciekawe co z Harriet. - zaczął Niall zajmując miejsce obok mnie. Kiwnęłam głową w pełni się z nim zgadzając.
- Wczoraj nie było za przyjemnie. - mruknęłam, myślami będąc przy Justin'ie śmiejącym się prawie w głos, gdy wychodził z pokoju jego i Herry. Skrzywiłam się na samą myśl, że mógł jej coś zrobić. Pospiesznie wypiłam kawę, podjadając przy tym kanapki Horana i popędziłam w stronę łazienki by zmyć wczorajszy makijaż i choć trochę się odświeżyć. Wzięłam szybki prysznic, a zaraz po nim ubrałam się w krótką, czarną, falowaną, skórzaną spódniczkę, kremowe zakolanówki, białą koronkową koszulkę i czarne, krótkie converse. Włosy starannie uczesałam, spinając w wysoki kok. Zrobiłam delikatny makijaż składający się z wytuszowanych rzęs, pudru oraz bezbarwnego błyszczyku na usta. Wybiegłam z łazienki, krzycząc, że idę do Herry. Na korytarzu spotkałam Malika, z którym przywitałam się buziakiem w policzek. Zapukałam do pokoju Juss'a i Her, ale nikt mi nie otworzył. Zaczęłam panikować. Gdy weszłam do ich pokoju Bieber spał we wczorajszym ubraniu, a Harriet ... Nie było. I jej ciuchów także. Cholera jasna.
Jak dzika zaczęłam walić w drzwi pokoju Hazzy i Lou. Wzięłam głęboki wdech, kiedy oczy zaszły mi mgłą, przez łzy chcące spłynąć po policzkach. Zamrugałam kilkakrotnie i właśnie wtedy w drzwiach stanął Harry z uśmiechem od ucha do ucha. Kąciki jego ust opadły, gdy spostrzegł moją minę.
- Boże, Lu ... Coś się stało ? - spytał lustrując mnie od góry do dołu.
- Jest u Ciebie Harriet ? Jej rzeczy z pokoju zniknęły, nie wiem gdzie ona jest. Martwię się ... - szepnęłam.
- Och, Herry. - odsapnął. - Jasne, że jest u mnie. Wejdź. - uśmiechnął się szeroko.
Uff, kamień z serca.

*Perspektywa Harriet*
Jeśli teraz jestem na dnie to nie wiem gdzie byłam kilka godzin temu. Jestem roztrzęsiona, poobijana. Boje się zostać sama dlatego Harry cały czas siedzi ze mną. Swoją drogą, mogłabym patrzeć do końca życia jak śpi. Jest wtedy taki słodki i bezbronny. Wydaje się jakby był malutkim kotkiem, który czuje się cudownie obok matki. Ale kiedy się przebudzi jest stanowczy, opiekuńczy i kochany. Dla mnie zawsze był miły. No może z wyjątkiem paru kłótni, ale mamy to już za sobą. Koniec z tym. On o tym wie i szanuje moje decyzje. Wszystkie. Nie to co ten idiota, do niedawna jeszcze mój chłopak. O mój Jezu. Ktoś puka do drzwi. Cała drżę i mam gęsią skórkę.
-Spokojnie. - Harry dodał mi otuchy i w drodze do drzwi musnął mój policzek na co samoistnie się zaczerwieniłam. Uśmiechnął się szeroko i kontynuował swoją wędrówkę. Ależ on jest seksowny. "No pięknie Harriet, nawet spranie Cię na kwaśne jabłko nie pozwala Ci zapomnieć o chłopakach, wariatka." - szepcze moja podświadomość, którą bezskutecznie próbuje opanować.
-Herri. - usłyszałam ten cudowny głos i podniosłam na niego wzrok z moich palców. Opierał się o framugę drzwi jedynie w szarych spodniach od dresu wiszących na jego biodrach, które wyraźnie zakreślone były w linie "V". -Przyszła Laura. Chodź.- podszedł bliżej i wyciągnął w moją stronę rękę. Chwyciłam ją niepewnie, a ten z wielką siłą przyciągnął mnie do siebie i równie mocno przytulił. -Nie martw się kochanie. - wychrypiał i ucałował mnie w czubek głowy. Uniosłam ją i spojrzałam w jego pociemniałe oczy. Ta zieleń przypomniała mi tego Harry'ego, w którym... się zakochałam. Szybko pokiwałam głową przypominając sobie, że w salonie czeka moja najlepsza przyjaciółka i pewnie jest cała osrana ze strachu. Musnęłam linię jego szczęki i niepewnym krokiem zbliżyłam się do postaci stojącej do mnie tyłem.
-Hej Lu. - szepnęłam zachrypnięta. Dziewczyna z długimi, brązowymi włosami i nieskazitelną cerą odwróciła się do mnie na pięcie i mocno przytuliła.
-Martwiłam się tak bardzo. - mówiła ściskając mnie i łamiąc moje kości na małe kawałeczki.
-Lu... Lu... Laura! - uniosłam głos pierwszy raz od szesnastu godzin. -Dusze się. - mój ton się zmienił tak jak jej postawa i żałość w piwnych tęczówkach. Wyczułam obecność Harry'ego gdy przyciągnął mnie do swojego torsu.
-Myślę, że bezpieczniej będzie jak tu zostanie. - powiedział stanowczo nie zwracając wzroku ku brunetce.
-Tak. Dziękuje Ci Harry. - powiedziała miękko.
-To mój obowiązek. Sama wiesz czemu. - westchnął ciężko gładząc moje plecy.
-Nie. Jestem jej przyjaciółką, to ja powinnam to zrobić. - rzuciła płaczliwie.
-Nie Lu. Wszystko jest dobrze. - wtrąciłam się do konwersacji. -Dzięki Harry'emu. - mocniej ścisnęłam materiał jego koszulki, którą zdążył narzucić. Kątem oka ujrzałam jak zawadiacko się uśmiecha dlatego skarciłam go spojrzeniem. Oplótł mnie dłońmi w tali i uniósł bez najmniejszego wysiłku. Poczułam jak wtula się w moje włosy i głośno zaciąga ich zapachem.
-Odpoczywajcie. Z tego co wiem to wylatujemy koło 18 więc macie dużo czasu. - poinformowała nas Laura zanim usłyszałam trzask zamykanych drzwi hotelowych. Westchnęłam ciężko ściskając mocniej biceps bruneta. Posadził mnie na sofie, a kiedy miałam już zamiar przyciągnąć go do siebie, zajął miejsce obok mnie. Wtuliłam sie w jego tors, czując jak każdy mięsień jego ciała napina się pod wpływem mojego dotyku. Kocham to robić.
-Wiesz, że jesteś dla mnie ważna, prawda? - zaczął, a ja w prost nie mogłam powstrzymać idiotycznego uśmiechu wkradającego się na moje usta.
-Wiesz, że jesteś dla mnie ważny, prawda? - stwierdziłam jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. W jego oczach ujrzałam nutkę nadziei. Dopiero wtedy zobaczyłam jak niebezpiecznie blisko jest. Potarł moim nosem o jego i jakby chwilę zastygł w miejscu. Następnie wolno wypuścił powietrze i spuścił głowę. Ujęłam ją w dwie ręce i uniosłam tak by mógł spojrzeć w moje, pełne żalu, tęczówki. Oparłam swoje czoło o jego, chwytając swoją wargę w zęby. Tym razem jego oczy skrzyły się od przerażenia i ciekawości jaką w sobie kryły. Uśmiechnęłam się nieśmiało i zjechałam dłonią po jego torsie w poszukiwania jego długich palców, które idealnie pasowały do moich szczupłych. Splątaliśmy je ze sobą wpatrując się w siebie. Nie zmieniając nic wdrapałam się na jego kolana. Tak właśnie powinno być.


-----------------------
JUPI, mamy rozdział. Było ciężko, ale jest. Czekamy na komentarze, a nn postaramy się dodać jak najszybciej. Całusy. xx Sylwia i Oliwia. 

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 24

*Perspektywa Laury* 
Koncert przebiegł bardzo szybko i bardzo przyjemnie. Niestety, byłam zawiedziona tym, w jaki sposób zachowywał się Niall w stosunku do mnie. Podczas koncertu cały czas zerkał na mnie kątem oka, rozpraszając tym mnie, co odbijało się na mojej pracy. Co go ugryzło do cholery ?
Wróciłam do hotelu aby się przebrać, gdyż wybieramy się dziś do klubu. Nie pamiętam kiedy ostatni raz porządnie się narąbałam. Wyciągnęłam z walizki ciuchy i prędko ruszyłam do łazienki chcąc być jak najdalej od Horana. Na nogi wsunęłam jasnoniebieskie rurki, kremową bluzeczkę na ramiączkach, rozkloszowaną u dołu, tego samego koloru szpilki i czarną marynarkę. Poprawiłam makijaż, który składał się z wytuszowanych rzęs, kresek eye-linerem, pudru i malinowego błyszczyku. Do czarnej torebki wrzuciłam iPhone, paczkę chusteczek, błyszczyk, portfel i inne mało istotne rzeczy. Wyszłam z łazienki i pierwszą rzeczą jaka rzuciła mi się w oczy, to Niall siedzący na łóżku ze spuszczoną głową. Wyglądał ... niesamowicie. Jeansowe rurki, białe nike i granatowy t-shirt nieziemsko opinający jego wyprofilowany tors. Prosto, ale efektownie.
- Niall ... - szepnęłam na jednym wydechu, nawet nie wiedząc, że go wstrzymuję. Szybko podniósł wzrok i prawie od razu, jego oczy zaświeciły się. Niestety, równie szybko blask zniknął. Znów spuścił głowę i zaczął bawić się palcami.
- Niall .. co się dzieje ? - spytałam tak cicho, jak tylko było to możliwe. - Jesteś .. jesteś na mnie zły ? - mój głos był ledwie słyszalny. Chłopak podniósł się z łóżka.
- Nie, nie na Ciebie, skarbie. Na siebie. - co ? O czym on gada ?
- Jak to na siebie ? Nie rozumiem. - jęknęłam i wlepiłam wzrok w szpilki. Zaczęłam stukać nerwowo szpilką w wypolerowane panele.
- Po prostu .. czuję się źle z tym, że ciągle na Ciebie naciskam. Nie powinienem był Cię do niczego zmuszać. Wysyłasz mi sprzeczne sygnały, a ja nie wiem jak mam to odebrać. - mruknął tak, że ledwo go zrozumiałam.
- Do niczego mnie nie zmuszasz, Niall. Sama chciałam ... przepraszam. Tylko nie złość się już na siebie, nie masz powodu, na prawdę. - przykucnęłam obok mojego chłopaka opierając dłonie na jego kolanach. Lekko pochyliłam się i delikatnie musnęłam jego usta. Przez pocałunek poczułam jego uśmiech. Kiedy już się od niego odkleiłam, uśmiechnęłam się promiennie i pociągnęłam go za rękę.
- Chodź, bo zaraz pójdą bez nas. - zaśmiałam się i przewiesiłam torebkę przez ramię. Na holu czekał już na nas Zayn, Liam, Lou i Harry.
- Gdzie Herry i Jus ? - wyprzedził moje pytanie Horan.
Wszyscy jak na zawołanie wzruszyli ramionami. Co się do cholery dzieje ? Nagle z pokoju wyszedł Justin. Na jego twarzy widniał wielki banan.
- Herry nie idzie ? - spytał Hazza. Wiedziałam, że chciał z nią porozmawiać. Uśmiech Justin'a był jeszcze większy.
- Mówiła, że źle się czuje. Zostaje w hotelu. - i z czego się tak cieszysz, palancie ?
Może powinnam zostać z nią ? Chyba nie wypada, żeby została tutaj sama. Poza tym to nasza ostatnia noc w Hiszpanii. Jutro wylatujemy do Włoch.
- Nieważne, chodźcie już. - fukną Jus i poszedł. Spojrzałam w stronę Harry'ego, który nie ogarniał co się dzieje. Wzruszyłam ramionami i poklepałam go po plecach.
- Jestem pewna, że Justin się napije, a ty wrócisz do niej wcześniej. Nie przejmuj się. - szepnęłam mu na ucho, na co rozpromienił się. Złapałam za rękę swojego chłopaka i razem jako ostatni wyszliśmy z hotelu.
Po piętnastu minutach znaleźliśmy się w klubie. Ludzi było mnóstwo, a dla nas to świetnie, gdyż mało kto będzie w stanie nas rozpoznać. Zasiedliśmy w loży dla VIP'ów i piliśmy. Harry nie pił za dużo. Chyba na prawdę bardzo przejął się Harriet.
Będąc już lekko wstawiona, chwyciłam Niall'a za rękę i ruszyłam z nim na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć popijając drinki. Stwierdziłam, że chcę oddać się Horankowi, skoro tak mu na tym zależy. Ruszyłam w stronę toalet ciągnąc mojego chłopaka za rękę. Zamknęłam kabinę na klucz i oddałam się chwili.

*Perspektywa Harriet*
Zaraz po wielkim show ruszyłam do hotelu. Mieliśmy wyjść na jakąś imprezę, więc szybko pomknęłam do łazienki. Byłam tak zmęczona, że musiałam uważać by nie rozbić nosa o kant wanny. Szybko uwinęłam się z delikatnym makijażem i lekkim ubiorem jakim była czerwona sukienka, czarne Louboutiny. Przed drzwiami łazienki czekał na mnie dziwnie skupiony Justin. Zrobiłam krok za próg i już wiedziałam, że coś jest nie tak. Mój żołądek nerwowo ściskał się, a nogi odmawiały posłuszeństwa. W jego pociemniałych oczach zauważyłam niewyobrażalny gniew i agresję. Głośno przełknęłam ślinę. Moja warga zaczęła drżeć niespokojnie.
-Ohh.- jęknął niespokojnie podchodząc do mnie. Krew zaczęła wrzeć mi w żyłach. Czego on może chcieć? - wołała moja podświadomość niczego nieświadoma. Położył dłoń na moim policzku, nie czułam przyjemnego mrowienia. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a on zaczął niemiarowo oddychać przez zaciśnięte zęby. Mięśnie zaczęły mu się napinać i zaczęło się. Poczułam ostry ból przeszywający cały mój policzek, aż do ucha. Popatrzyłam na niego spod mgły łez, które tworzyły się na moich oczach. Nie wiedziałam co mam zrobić. Niewyobrażalny ból przeszedł moje ciało jeszcze raz gdy zafundował mi cios prosto w brzuch. Upadłam na podłogę zupełnie nie mogąc utrzymać się o własnych siłach. Podkurczyłam nogi pod brodę.
-Masz za swoje droga panno White. Mam nadzieje, że dzięki temu nie powtórzysz już akcji spod Areny. Trzymaj się, bo muszę jeszcze znieść z tobą dobre pięć miesięcy. -syknął jadowicie i ruszył w stronę drzwi. Zatrzymał się w pół kroku i wrócił do mnie. Ujął moją brodę w dwa palce i musnął moje usta. Nie! Nie chce tego ty skończony sukinsynu! Nie chciałam, ale nie mogłam się ruszyć. Byłam sparaliżowana. Potem otrzymałam jeszcze raz uderzenie w policzek. Uśmiech pojawił się na jego potwornej twarzy.
-Mam nadzieje, że jak przyjdę będziesz tutaj. Sama. Czekała na mnie. - oblizał usta i wyszedł zadowolony. Ale z czego? Z tego, że mnie pobił? Ohh... Łzy poczęły ciec kaskadami po moich czerwonych, obolałych policzkach. Co ja takiego zrobiłam? Nie mam pojęcia. Zdjęłam moje ulubione szpilki i ułożyłam je w walizce. Szybko spakowałam resztę rzeczy. Zostawiłam tylko jakieś na jutrzejszy powrót i kilka kosmetyków na rano. W końcu bezsilnie opadłam na podłogę i zaczęłam płakać rzewnym łzami. Przerasta mnie to. Dość. 
Nie wiem ile czasu minęło, ale w apartamencie zdążyło zrobić się strasznie ciemno. Zresztą ulicę Barcelony oświetlały tylko uliczne latarnie. Przymknęłam powieki i zmusiłam się do wstania z zimnej posadzki. Usłyszałam czyjeś kroki. Mój Boże! To on! - wrzasnęłam w myślach i desperacko próbowałam się gdzieś schować. Przykucnęłam za sofą sfrustrowana wszystkim. Nie miałam bladego pojęcia co w tej chwili powinnam zrobić. Do pokoju wszedł... Dziękuje. Harry! Szybko wybiegłam zza skórzanego mebla i rzuciłam mu się na szyje. Oplotłam nogami jego biodra, a on odwzajemnił uścisk. Czuję się bezpiecznie? Tak wspaniale...
-Herry, co się stało? Jesteś cała roztrzęsiona. - szepnął prosto do mojego ucha wyraźnie zmartwiony. Nawet nie zauważyłam, że moje ciało zachowuje się jakbym miała Parkinsona. No pięknie.
-N-nic. - jęknęłam patrząc w jego cudowne oczy.
-Justin... - wysyczał przez zęby obejmując moją twarz w dłonie. Spuściłam wzrok. Ubrany był w białą koszulę zapiętą do połowy, czarne rurki i botki. Wyglądał... Wow, seksownie. Przygryzłam dolną wargę przyglądając mu się całemu. Na jego twarz padały promienie księżyca. Rysy twarzy były wyraźnie zarysowane, a szczęka ściśnięta. Mięśnie nico napięte. Ścisnęłam mocno powieki.
-Uderzył mnie... - szepnęłam niemalże niesłyszalnie.
-Zabije go! - głośna i szybka reakcja Harry'ego zbiła mnie z tropu. Złapałam za jego spięty biceps i przyciągnęłam do siebie.
-Zostań ze mną... - westchnęłam. Przejechałam językiem po dolnej wardze po czym zdecydowałam się skrzyżować nasze spojrzenia. Oczy miał pociemniałe, nie przypominały już tego pięknego zielonego koloru. Kurczę. 
-Zabiorę Cię do Nas. - pokiwał głową i chwycił moją walizkę. Wzięłam resztę rzeczy i podążyłam za nim. Wychodząc na hol ostrożnie rozglądałam się dookoła. -Jest w klubie. Zlany w trupa. - powiedział z sarkazmem wyczuwalnym w głosie i przytrzymał mi drzwi żebym weszła pierwsza. Justin nigdy tego nie zrobił. Przestań o nim myśleć Harriet Alex White, ale to natychmiast! 


No to macie nowy! Dużo się pozmienia no i takie tam... Ale okej. Więcej KOMENTARZY PROSZĘ!

Oliwia i Sylwia xx

sobota, 10 sierpnia 2013

UWAGA!

http://ruthless-boy.blogspot.com/ <-------- to adres mojego (Oliwi) bloga. Zapraszam, myślę że w końcu zacznę pisać coś w czym czuje się naprawdę dobrze. Proszę o komentarze, bo one naprawdę  motywują. Tutaj nagle jest mało komentarzy, ale myślę, że to przez rzadkość jaką dodajemy rozdziały. Niestety są wakacje, ja mam też zepsuty komputer a na tablecie jest mi ciężko pisać. Więc przepraszamy i liczę na was. 

xoxo Oliwia

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 23

*Perspektywa Laury* 
Obudziło mnie przyjemne mruczenie przy moim uchu. Jęknęłam cicho i nakryłam się poduszką, która bardzo szybko została mi odebrana. Lekko otworzyłam oczy wciąż je mrużąc. Obok mnie leżał Niall opierając głowę na ręku. Uśmiechnął się w sposób chodź-przelecę-cię-na-kuchennym-blacie, a ja od razu podniosłam się i ułożyłam tak jak on. Odwzajemniłam jego uśmiech i pocałowałam go w usta.
- Długo tak na mnie patrzysz ? Wyglądam jak potwór. - jęknęłam.
- Jakieś .. 15 minut. Wyglądasz przepięknie. - odgarnął niesforny kosmyk włosów z mojej twarzy i założył go za ucho. Na moje policzki wpłynął czerwony rumieniec, powodując, że kołdra, którą byłam przykryta zaczęłam przyciągać moją uwagę.
- Musimy wstać, wiesz o tym skarbie ? Trzeba się przygotować. - szybko musnął moje usta i podniósł się z łóżka.
Moje wargi samoistnie się rozdziawiły na widok jakie miały moje oczy. Niall miał na sobie tylko luźne szare dresy, które zwisały z jego bioder. Palcami przeczesał jasne włosy, co spowodowało, że jego mięśnie rąk napięły się. Oblizałam bezwiednie wargi, poprawiając się na łóżku. Myślę, że teraz jest dobra chwila na to, żeby Niall mnie przeleciał. Pociągnęłam swój t-shirt w dół i znów spojrzałam na blondaska, który wpatrywał się we mnie tępym wzrokiem.
- Co się stało ? - spytałam, kiedy czułam niemal ból, spowodowany przez jego świdrujący wzrok.
- Nic. Po prostu wydaje mi się, że chcesz mi coś powiedzieć. - uśmiechnął się i mrugnął do mnie. - O czym myślałaś ? Powiedz mi. - mruknął. W dole mojego brzucha poczułam przyjemne ciepło.
- Nie mogę uwierzyć, że jest mój. Cały mój. - pomyślałam. Jednak wypowiedź Horana uświadomiła mi, że wcale nie pomyślałam i wypowiedziałam te słowa na głos.
- Jestem cały twój i nigdzie się nie wybieram. - pochylił się muskając moje usta, po czym podał mi rękę, abym wstała. Przeciągnęłam się leniwie, a moja koszulka wędrowała ku górze. Blondas uśmiechnął się szeroko i pociągnął mnie w stronę kuchni. Czyżby moje pragnienie się spełniło ?
Niall posadził mnie na krześle, a sam stanął przy blacie i odwrócił się w moją stronę.
- Na co masz ochotę, Lu ? - spytał, a jego spojrzenie odbijało się aż TAM.
- Tak Niall. Chce się z tobą pieprzyć na kuchennym blacie. - pomyślałam. W oczach Niall'a ujrzałam błysk. Jego wzrok przejechał po mnie całej, powodując ciarki. Jego klatka piersiowa unosiła się znacznie szybciej niż wtedy, kiedy stał przy łóżku. Nie. Nie powiedziałam tego na głos, prawda ? Powiedzcie, że nie.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, maleńka. - powiedział. O cholera. Powinnam najpierw pomyśleć zanim coś powiem. Przyciągnął mnie do siebie z takim impetem, że aż poczułam jego wzwód na swoim biodrze. Wpił się w moje usta tak szybko, co spowodowało, że zabrakło mi tchu. Wplątałam palce w jego włosy lekko pociągając za ich końce. Dłonie Niall'a zadzierały moją koszulkę w górę odsłaniając coraz więcej ciała. Delikatnie muskał moją skórę opuszkami palców, aż chwycił mnie za uda i posadził na blacie. Oplotłam jego tułów nogami przyciągając go bliżej siebie. Jego erekcja stawała się coraz większa, a ja czułam ją praktycznie przy swoim wejściu.
- Jesteś pewny, że zamknąłeś drzwi ? - sapnęłam, próbując złapać oddech. Niall niepewnie spojrzał w stronę drzwi i szybko do nich podbiegł. Co się właśnie stało, do cholery ? Muszę to zatrzymać. "Sama tego chciałaś, idiotko" Syczy moja podświadomość. Ugh, zamknij się. Szybko poprawiłam swoją bluzkę gładząc ją rękami i odwróciłam się w stronę lodówki, wyciągając z niej masło, szynkę, ser i pomidor. Kiedy zaczęłam kroić bułki, przy moim boku pojawił się Niall.
- Zjemy za chwilkę. - zamruczał do mojego ucha.
- Nie Niall. Musimy się przygotować. Im szybciej, tym lepiej. Co chcesz na śniadanie ? - zapytałam, zmieniając temat.
- Nie jestem głodny. - zakrztusiłam się własną śliną. Czy on właśnie powiedział, że .. że nie jest głodny ? Słodki Jezu. Odłożyłam nóż oraz bułki na blacie i skierowałam się w stronę łazienki w celu ubrania się. Nałożyłam czystą bieliznę, legginsy galaxy, czarną koszulkę z napisem 'paradise', oraz jeansową kamizelkę. Na stopy wsunęłam czarne vansy. Włosy spięłam w luźnego koka. Złapałam w rękę torbę z ręcznikiem, wodą, strojem do tańca, butami i weszłam do kuchni zastając w niej siedzącego przy stole Horana.
- Wychodzę. - odpowiedziałam, lecz nawet się nie odwrócił. Co go do cholery ugryzło ? Przekręciłam klucz w drzwiach i skierowałam się w stronę pokoju Justin'a i Herry. Muszę coś ze sobą zrobić.

*Perspektywa Harriet*
Gdy się przebudziłam nie zastałam nikogo. Zrobiło mi się trochę przykro, ponieważ zawsze budziłam się przy wspaniałym Justy'm przy moim boku. Ugh, ogarnij się Harriet. Szybko spod kołdry i w takim samym tempie tego pożałowałam, co zwiastowało okropny zawrót głowy. Letnie strumienie wody spływające po moim ciele wszystko złagodziły za co byłam niemiłosiernie wdzięczna. Ubrałam jeansowe szorty, białą bluzkę i czarną beanie oraz fioletowe converse. Włosy rozczesałam i pozwoliłam im opadać kaskadami na moje opalone plecy. Użyłam tuszu do rzęs oraz miodowego balsamu do ust. Na śniadanie zadowoliłam się mocną kawą i zielonym jabłkiem. Spakowałam do szarej torby Nike potrzebne rzeczy do występu i próby po czym postawiłam ją zaraz przy drzwiach. W ręce wpadł mi laptop mojego chłopaka. Zdziwiłam się gdy naciskając spacje włączył się najnowszy program Windows zapraszający mnie do przejrzenia wszelkich aplikacji. Podrapałam się lekko po głowie wiedząc, że mogę żałować tego. Ostatecznie przejrzałam jego zdjęcia, profil na Twitterze, Facebook'u i innych portalach społecznościowych. Na e-mail'u natknęłam się na pewną rozmowę ze Scooter'em. Pisał tam różne szczegóły naszego związku. Moje usta ułożyły się w kształtne "o" gdy zobaczyłam z jakimi szczegółami opisuje ostatnie noce, nawet te najpikantniejsze. Nie wiedziałam po co to wszystko, ale nie dane mi było długo o tym rozmyślać, ponieważ do pokoju wparował Justin wraz z Laurą. Odskoczyłam jak oparzona od urządzenia zamykając je szybko. Chwyciłam dolną wargę między zęby i spojrzałam na tę dwójkę. Uśmiechali się szeroko witając ze mną. Brunet chwycił moją brodę uwalniając moją wargę i ucałował ją lekko. Słabo oddałam ruch i wyszłam na próbę.
-Dzięki Bogu, że mamy próby...- jęknęłam jakby sama do siebie. Moja przyjaciółka prychnęła.
-Wyjęłaś mi to z ust, Maleńka. - pisnęła rozentuzjazmowana na widok całej grupy tancerzy. Kąciki moich ust uniosły się w szeroki uśmiech. Przytuliłam każdego po kolei dostając komplementy w stylu "Pięknie wyglądasz", "Wspaniały strój", "Świetnie się opaliłaś". Po chwili wylądowałyśmy z gromadką dziewczyn w szatni. Przebrałyśmy się i ruszyłyśmy na Arenę. To było naprawdę coś. Nie wiem na ile osób był przewidziany koncert, ale byłam pewna, że będzie to nasz pierwszy, tak duży koncert.  Wszyscy zrobili minę typu omg-zaraz-zesram-się-w-gacie. Roześmiałam się na ich widok. Postanowiłam, że na sam początek rozweselę ich trochę i rozluźnię przed prawdziwym tańczeniem. Usłyszeliśmy muzykę z głośników i ruszyliśmy pędem w stronę głębi miejsc dla widowni. Robiliśmy dziwne pozy, miny i śpiewaliśmy ile sił w płucach. Na koniec wszyscy leżeliśmy na scenie śpiewając Avicii "Wake Me Up". Próba łącznie trwała jakieś trzy i pół godziny. Koncert miał się zacząć równo o godzinie siedemnastej, co dawało nam jakieś dwie godziny na odpoczynek oraz przygotowanie. Razem z moją przyjaciółką wybrałyśmy się do najbliżej kawiarni. Obie zamówiłyśmy orzechowe Latte Macchiato i rogaliki z żurawiną. Nie jadłam dzisiaj nic specjalnego, dlatego też pochłonęłam ciastko w zawrotnym tempie. Delektowałyśmy się ciepłym napojem dzieląc nasze smutki na dwie. Tak było łatwiej i zawsze. Za każdym razem kiedy coś gnębiło, którąś z nas ona bez skrępowania mówiła to mając nadzieje na jakiekolwiek pocieszenie jakie oczywiście uzyskała. Byłyśmy jak dwie połówki, przyjaciółki, siostry. Naszą paplaninę przerwał dzwonek mojego telefonu. Przygryzłam wnętrze policzka na widok nieznanego mi numeru. Przeciągnęłam palcem po ekranie i przyłożyłam go do ucha.
-Harriet Alex White. - zawsze przedstawiałam się pełnym imieniem i nazwiskiem gdy nie wiedziałam z kim rozmawiam. Po drugiej stronie usłyszałam gardłowy chichot. Justin.
-Justin Drew Bieber. - odpowiedział firmowo. Mentalnie zafundowałam sobie siarczysty policzek.
-Czego chcesz Bieber?
-Ciebie Shawty.
-Huh...
-Gdzie jesteś?
-W kawiarni razem z Lu, a co? - bąknęłam bezinteresownie.
-Musicie przyjść tu. Teraz. - rozłączył się. Jest taki cholernie bipolarny. Na początek formalny, potem pociągający, a na sam koniec strasznie wkurwiający. Mam ochotę wydrapać mu te orzechowe oczy. Warknęłam niezadowolona płacąc za nasze zamówienie. Dotarłyśmy na miejsce po pięciu minutach miarowego marszu. Na wejściu zobaczyłam Zayn'a i Justin'a, który palili papierosy. Mój żołądek wywrócił się do góry nogami, a mój wyraz twarzy przedstawiał jeden wielki grymas.
-Hej, Laska. - oblizał usta w ten seksowny sposób, ale tym razem udało mi się powstrzymać jęk zachwycenia. Chciał połączyć nasze usta, ale ja zbierając całą swoją siłę odepchnęłam go od siebie kładąc dłonie na goły tors, za którym szalały miliony nastoletnich dziewic. Niezauważalnie wywróciłam oczami.
-Czego chciałeś? - splunęłam. Zaśmiał się sarkastycznie.
-Co tak ostro, Mała? - mogę mu jebnąć tak żeby odbił się od tej ściany za nami. W jaki sposób przez zaledwie cztery godziny zmienił się w tak okropnego i obrzydliwie bogatego sukinsyna? Mój Justy. Nie mogę w to uwierzyć. Co się do cholery dzieje?
-Justin Drew, przejdź do rzeczy w tym momencie. - parsknęłam cisnąc piorunami w jego stronę. Sapnął nie na żarty wkurzony i zgasił niedopałek o ścianę, na której miał się odbić. Mój prawy kącik ust lekko zaświerzbił mnie zachęcając uśmiech, który z dezaprobatą powstrzymałam. Jego oczy natychmiast pociemniały, a delikatne rysy twarzy zgłodniały.
-Nie masz prawa mnie tak nazywać... - wycedził przez zęby zbliżając swoje kipiące ciało do mojego, roztrzęsionego i dygoczącego pod wpływem wszelkich emocji chucherka.- Zrób to jeszcze raz suko, a pożałujesz.

No i mamy. Lekka drama, ale cóż :))) pozdrawiamy i życzymy wykurwistej końcówki wakacji.  Jutro jakiś TC się szykuje. Buziaki
Oliwia i Sylwia xx