sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 25

*Perspektywa Laury*
Obudził mnie tępy i coraz bardziej intensywny ból głowy. Próbowałam podnieść się z łóżka, które za każdym razem gdy chciałam wstać wytwarzało ogromną dziurę. Podparłam się na łokciach i rozejrzałam po pokoju. Na szczęście był to mój pokój. Niall'a nie było obok mnie, więc uczucie rozczarowania natychmiast zastąpiło ból głowy. Zsunęłam stopy ma zimne panele i rozkoszując się kojącym nerwy chłodem, odepchnęłam się od łóżka prawie wywracając się przez własne nogi.
- Cholera! - ktoś zaklął w kuchni. Domyśliłam się, że to Niall więc dosyć szybkim krokiem - takim, na jaki pozwalał ból głowy - przekroczyłam próg kuchni. Horan stał tyłem do mnie, więc na pewno nie widział, że weszłam. Kaszlnęłam cicho, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę, lecz natychmias tego pożałowałam, bo moja głowa jakby pękła. Mój chłopak spojrzał na mnie ze współczuciem, po czym podał mi dwie tabletki, prawdopodobnie przeciwbólowe.
- Przepraszam skarbie, nie chciałem cię obudzić. - jęknął, drapiąc się w głowę.
- Nie szkodzi, już nie spałam. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i popiłam tabletki wodą. Och, od razu lepiej. Usiadłam na wolnym krześle podpierając głowę na rękach. Moje oczy samoistnie się zamykały, lecz kiedy poczułam zapach Latte Macchiato, moje kubki smakowe jak i wszystkie narządy zerwały się na równe nogi. Horan przed moim nosem postawił kubek z ciepłym napojem, więc od razu chwyciłam go w ręce, by wypić choćby łyk.
- Ciekawe co z Harriet. - zaczął Niall zajmując miejsce obok mnie. Kiwnęłam głową w pełni się z nim zgadzając.
- Wczoraj nie było za przyjemnie. - mruknęłam, myślami będąc przy Justin'ie śmiejącym się prawie w głos, gdy wychodził z pokoju jego i Herry. Skrzywiłam się na samą myśl, że mógł jej coś zrobić. Pospiesznie wypiłam kawę, podjadając przy tym kanapki Horana i popędziłam w stronę łazienki by zmyć wczorajszy makijaż i choć trochę się odświeżyć. Wzięłam szybki prysznic, a zaraz po nim ubrałam się w krótką, czarną, falowaną, skórzaną spódniczkę, kremowe zakolanówki, białą koronkową koszulkę i czarne, krótkie converse. Włosy starannie uczesałam, spinając w wysoki kok. Zrobiłam delikatny makijaż składający się z wytuszowanych rzęs, pudru oraz bezbarwnego błyszczyku na usta. Wybiegłam z łazienki, krzycząc, że idę do Herry. Na korytarzu spotkałam Malika, z którym przywitałam się buziakiem w policzek. Zapukałam do pokoju Juss'a i Her, ale nikt mi nie otworzył. Zaczęłam panikować. Gdy weszłam do ich pokoju Bieber spał we wczorajszym ubraniu, a Harriet ... Nie było. I jej ciuchów także. Cholera jasna.
Jak dzika zaczęłam walić w drzwi pokoju Hazzy i Lou. Wzięłam głęboki wdech, kiedy oczy zaszły mi mgłą, przez łzy chcące spłynąć po policzkach. Zamrugałam kilkakrotnie i właśnie wtedy w drzwiach stanął Harry z uśmiechem od ucha do ucha. Kąciki jego ust opadły, gdy spostrzegł moją minę.
- Boże, Lu ... Coś się stało ? - spytał lustrując mnie od góry do dołu.
- Jest u Ciebie Harriet ? Jej rzeczy z pokoju zniknęły, nie wiem gdzie ona jest. Martwię się ... - szepnęłam.
- Och, Herry. - odsapnął. - Jasne, że jest u mnie. Wejdź. - uśmiechnął się szeroko.
Uff, kamień z serca.

*Perspektywa Harriet*
Jeśli teraz jestem na dnie to nie wiem gdzie byłam kilka godzin temu. Jestem roztrzęsiona, poobijana. Boje się zostać sama dlatego Harry cały czas siedzi ze mną. Swoją drogą, mogłabym patrzeć do końca życia jak śpi. Jest wtedy taki słodki i bezbronny. Wydaje się jakby był malutkim kotkiem, który czuje się cudownie obok matki. Ale kiedy się przebudzi jest stanowczy, opiekuńczy i kochany. Dla mnie zawsze był miły. No może z wyjątkiem paru kłótni, ale mamy to już za sobą. Koniec z tym. On o tym wie i szanuje moje decyzje. Wszystkie. Nie to co ten idiota, do niedawna jeszcze mój chłopak. O mój Jezu. Ktoś puka do drzwi. Cała drżę i mam gęsią skórkę.
-Spokojnie. - Harry dodał mi otuchy i w drodze do drzwi musnął mój policzek na co samoistnie się zaczerwieniłam. Uśmiechnął się szeroko i kontynuował swoją wędrówkę. Ależ on jest seksowny. "No pięknie Harriet, nawet spranie Cię na kwaśne jabłko nie pozwala Ci zapomnieć o chłopakach, wariatka." - szepcze moja podświadomość, którą bezskutecznie próbuje opanować.
-Herri. - usłyszałam ten cudowny głos i podniosłam na niego wzrok z moich palców. Opierał się o framugę drzwi jedynie w szarych spodniach od dresu wiszących na jego biodrach, które wyraźnie zakreślone były w linie "V". -Przyszła Laura. Chodź.- podszedł bliżej i wyciągnął w moją stronę rękę. Chwyciłam ją niepewnie, a ten z wielką siłą przyciągnął mnie do siebie i równie mocno przytulił. -Nie martw się kochanie. - wychrypiał i ucałował mnie w czubek głowy. Uniosłam ją i spojrzałam w jego pociemniałe oczy. Ta zieleń przypomniała mi tego Harry'ego, w którym... się zakochałam. Szybko pokiwałam głową przypominając sobie, że w salonie czeka moja najlepsza przyjaciółka i pewnie jest cała osrana ze strachu. Musnęłam linię jego szczęki i niepewnym krokiem zbliżyłam się do postaci stojącej do mnie tyłem.
-Hej Lu. - szepnęłam zachrypnięta. Dziewczyna z długimi, brązowymi włosami i nieskazitelną cerą odwróciła się do mnie na pięcie i mocno przytuliła.
-Martwiłam się tak bardzo. - mówiła ściskając mnie i łamiąc moje kości na małe kawałeczki.
-Lu... Lu... Laura! - uniosłam głos pierwszy raz od szesnastu godzin. -Dusze się. - mój ton się zmienił tak jak jej postawa i żałość w piwnych tęczówkach. Wyczułam obecność Harry'ego gdy przyciągnął mnie do swojego torsu.
-Myślę, że bezpieczniej będzie jak tu zostanie. - powiedział stanowczo nie zwracając wzroku ku brunetce.
-Tak. Dziękuje Ci Harry. - powiedziała miękko.
-To mój obowiązek. Sama wiesz czemu. - westchnął ciężko gładząc moje plecy.
-Nie. Jestem jej przyjaciółką, to ja powinnam to zrobić. - rzuciła płaczliwie.
-Nie Lu. Wszystko jest dobrze. - wtrąciłam się do konwersacji. -Dzięki Harry'emu. - mocniej ścisnęłam materiał jego koszulki, którą zdążył narzucić. Kątem oka ujrzałam jak zawadiacko się uśmiecha dlatego skarciłam go spojrzeniem. Oplótł mnie dłońmi w tali i uniósł bez najmniejszego wysiłku. Poczułam jak wtula się w moje włosy i głośno zaciąga ich zapachem.
-Odpoczywajcie. Z tego co wiem to wylatujemy koło 18 więc macie dużo czasu. - poinformowała nas Laura zanim usłyszałam trzask zamykanych drzwi hotelowych. Westchnęłam ciężko ściskając mocniej biceps bruneta. Posadził mnie na sofie, a kiedy miałam już zamiar przyciągnąć go do siebie, zajął miejsce obok mnie. Wtuliłam sie w jego tors, czując jak każdy mięsień jego ciała napina się pod wpływem mojego dotyku. Kocham to robić.
-Wiesz, że jesteś dla mnie ważna, prawda? - zaczął, a ja w prost nie mogłam powstrzymać idiotycznego uśmiechu wkradającego się na moje usta.
-Wiesz, że jesteś dla mnie ważny, prawda? - stwierdziłam jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. W jego oczach ujrzałam nutkę nadziei. Dopiero wtedy zobaczyłam jak niebezpiecznie blisko jest. Potarł moim nosem o jego i jakby chwilę zastygł w miejscu. Następnie wolno wypuścił powietrze i spuścił głowę. Ujęłam ją w dwie ręce i uniosłam tak by mógł spojrzeć w moje, pełne żalu, tęczówki. Oparłam swoje czoło o jego, chwytając swoją wargę w zęby. Tym razem jego oczy skrzyły się od przerażenia i ciekawości jaką w sobie kryły. Uśmiechnęłam się nieśmiało i zjechałam dłonią po jego torsie w poszukiwania jego długich palców, które idealnie pasowały do moich szczupłych. Splątaliśmy je ze sobą wpatrując się w siebie. Nie zmieniając nic wdrapałam się na jego kolana. Tak właśnie powinno być.


-----------------------
JUPI, mamy rozdział. Było ciężko, ale jest. Czekamy na komentarze, a nn postaramy się dodać jak najszybciej. Całusy. xx Sylwia i Oliwia. 

5 komentarzy:

  1. TWÓJ BLOG ZOSTAŁ NOMINOWANY DO THE VERSATILE BLOGGER. Więcej informacji znajdziesz na moim blogu: http://fromthemomentimetyoueverythingchanged.blogspot.com/ , dlatego serdecznie zapraszam.
    Sorry za "spam"

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, dawajcie next'a <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Next, please ;DDD

    OdpowiedzUsuń