środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 6

*Perspektywa Harriet*
Było mi okropnie źle na sercu. Kocham Laurę i uważam ją za swoją siostrę. Wcale nie podoba mi się to, że wybrali właśnie mnie na "szefa" grupy, ale się o to nie prosiłam. Pewnie teraz też myśli, że poszłam tam gdzie ona. Przecież to Jus będzie supportem chłopców, właśnie dlatego dla nich tańczę. Chcę to wszystko wytłumaczyć, ponieważ nienawidzę się z nią kłócić. Jeśli nie mogę się do niej odezwać, albo nawet przytulić, czuję jakby ktoś robił mi przeogromną dziurę w moim ciele, a potem następną i następną. Kiedy stanęłam przed dębowymi drzwiami prowadzącymi do jej mieszkania w akademiku, głęboko westchnęłam. Jeszcze raz w myślach ułożyłam sobie każde słowo, które chce jej powiedzieć. Niemrawo zapukałam w drewno i czekałam na odzew.
-Proszę! - odchrząknęła Lu, a ja niepewnie nacisnęłam złotą klamkę. Zobaczyłam ją i Niall'a. Skarciłam się w myślach.
-To ja może nie będę wam przeszkadzać. - chciałam się wycofać.
-Nie, zostań. - brunetka uśmiechnęła się mimowolnie. Westchnęłam ciężko.
-Chciałam porozmawiać. - wymusiłam z siebie cichy dźwięk podobny do dwóch wyrazów i ponownie westchnęłam. Dziewczyna poszła w moje ślady i popatrzyła na podłogę. -Przepraszam Lu. To wszystko nie miało tak wyglądać. - jęknęłam po długiej ciszy, która panowała w salonie. Przymknęłam mocno powieki by nie uronić, ani jednej łzy. Usłyszałam tylko jakiś szelest i lekki podmuch powietrza oraz trzaśnięcie drzwiami. Kiedy otworzyłam powieki moja przyjaciółka stanęła przede mną.
-Teraz tak będzie? Będziemy się ciągle kłócić, a potem przepraszać? To nie ma sensu..
-Ale posłuchaj mnie! - zaczęłam stanowczo. - To nie ja wybrałam się na lidera, ja nie odeszłam od Justin'a przez moje "widzi mi się". - powiedziałam łapiąc ją za ręce. - Jus jest supportem chłopców to dlatego, a czemu jestem liderką? Harry powiedział mi to na dzisiejszej próbie. Nie miałam się co nad tym użalać, bo byłoby jeszcze gorzej. - powiedziałam wszystko na jednym oddechu i oczekiwałam na reakcję dziewczyny. Ta mocno mnie przytuliła.
-Przepraszam, to moja mała głupotka. - przyznała cicho po czym wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Dobra mała. Nie będę Wam przeszkadzać, wracam. Trzymaj się, do jutra. - musnęłam jej policzek i wyszłam z mieszkania. Na schodach spotkałam Niall'a. -Możesz wrócić. - uśmiechnęłam się do niego lekko i zbiegłam po schodach na sam dół.



*
Kiedy przekroczyłam próg Willi Justina co mało nie upadłam na zimie. Zalała mnie fala okropnego zapachu papierosów pomieszanego z wonią potu i przyprawy do kurczaka. Skryłam twarz w dłoniach. Zdjęłam swoją skórzaną kurtkę, buty i powolnym krokiem zmierzałam ku kuchni, która była głównym źródłem roznoszących się zapachów. To co ujrzałam strasznie mnie rozśmieszyło. Justin gotował coś z papierosem w buzi, do tego podśpiewując "Thought Of You". Uśmiechałam się samo do siebie, oparłam o framugę drzwi i przyglądałam się jego niezwykle seksownemu ciału. Zaczął coś tańczyć i dopiero po
chwili zwrócił swoją uwagę na moją osobę. Uśmiechnął się i spalił rumieńcem. Podeszłam do niego i dałam mu całusa prosto w jego blade usta.
-Przygotowałem kolacje. - wymamrotał nieśmiało. Zabrałam mu czapkę po ty by po chwili założyć ją na swoją głowę. Gdy spojrzałam na swój talerz moja twarz rozpromieniła się. Wszystko było podane estetycznie i wyglądało smakowicie. Podarowałam mu jeszcze jednego soczystego całusa i zabrałam się za konsumowanie przepysznego dania jakie było naprawdę. Postarał się i to w nim cieniłam. 
-Przepyszne! - wyrzuciłam z siebie kiedy sprzątaliśmy puste naczynia. Chłopak zaśmiał się cwaniacko i udawał jakiegoś celebrytę, ale nie mogłam zgadnąć kto to. W sumie to tylko się śmiałam, nawet nie próbowałam dogłębnie pogłówkować. Oparłam swoje pośladki o blat i przyglądałam się jego wygłupom. Podszedł do mnie przytulił w pasie i namiętnie pocałował. Podarowałam mu czuły uśmiech dotykając jego policzka kciukiem. Pocałował mnie ponownie. Związał swoje dłonie pod moimi pośladkami i uniósł mnie. Oplątałam nogi wokół jego bioder nie odrywając naszych ust. Wplotłam zgrabne palce w jego włosy mrucząc między jego wargi. Począł składać pocałunki na mojej szyi gdy leżeliśmy na rogówce w salonie. Chichotałam co jakiś czas kiedy to robił. Mam łaskotki, prawie wszędzie co jest okropne. Wie o tym tylko Jus, ponieważ z innymi osobami bym nie wytrzymała. Mam nadzieje, że nikomu nie powiedział. Nagle zadzwonił mój telefon. Wymieniłam się z brunetem przepraszającym spojrzeniem i chwyciłam białego iPhon'a. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany mi numer.
-Halo? - odebrałam rozbawiona przez miny mojego chłopaka.
-Czy mam przyjemność z Harriet Alex White? - usłyszałam męski baryton i podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Tak, a o co chodzi? - spytałam by dowiedzieć się czegoś więcej.
-Pańska matka jest w szpitalu na ulicy Green 69, proszę przyjechać jak najszybciej. - zakomunikował, a moje oczy wypełniły się łzami.
-Zaraz będę. - powiedziałam i rozłączyłam się. Jus widział moje przerażenie i złapał mnie za rękę. Chwycił kluczyki, dokumenty i nasze kurtki po czym szybko ubraliśmy buty. Dopiero w samochodzie spytał mnie gdzie mamy jechać. Wskazałam mu adres i odjechaliśmy. Cały czas próbował mnie pocieszyć, uśmiechał się do mnie nie wiedząc nawet czemu jestem smutna. Jest cudowny, tak po prostu.
-Coś z twoją mamą, prawda? - spytał w końcu.
-Tak. - jęknęłam, a po moich bladych polikach poleciały duże krople łez.
-Będę z tobą, wszystko jakoś się ułoży. - jako jedyny nie powiedział ,,Będzie dobrze". Dobrze wiedział jaka jest sytuacja i nie pozwolił mi się nad sobą użalać. Zaparkował pod szpitalem, a ja wybiegłam. Spytałam jakiejś przypadkowej pielęgniarki w jakiej sali leży moja mama. Uzyskując odpowiedź popędziłam czym prędzej na szóste piętro do sali numer dziewięć. Drzwi otworzyły się, a w moich uszach rozszedł się głośny pisk. Spojrzałam na wszystkie maszyny, które podłączone były do mojej matki. Umierała. W jednej chwili wbiegli lekarze. Ominęli mnie pędem i próbowali uratować jej życie. Poczułam jego zapach i ciepłe dłonie na moich biodrach.
-Chodź. - powiedział ostro i wciągnął mnie z owej sali. Usiadłam przed pomieszczeniem i dopiero wtedy doszło do mnie wszystko. Zaczęłam płakać rzewnymi łzami, miałam milion tragicznych myśli na sekundę. Co chwilę bałam sie o co innego. Justin uklęknął przede mną i złapał moje uda. Spojrzał mi w oczy i namiętnie mnie pocałował po czym wtuliłam się w niego. Wziął mnie na kolana i bujał cicho śpiewając do mojego ucha.
-Pani Harriet White? - spytała niska, starsza pani z miłym wyrazem twarzy. Nie podniosłam głowy.
-Jestem jej chłopakiem, Justin Bieber. - zrobił to za mnie.
-Pańska dziewczyna nie musi martwić sie o sprawy pogrzebowe, pewien pan przyszedł tutaj tuż po przyjeździe pani White do szpitala i oznajmił, że zajmie się wszystkim. - powiedziała i odeszła.
-A przepraszam? - zagaił jeszcze brunet. -Co to za pan? - spytał.
-Nie mogę zdradzić nazwiska, przepraszam. - wtuliłam się w jego jeszcze mocniej dusząc gorzkimi łzami. Zaczął gładzić moje plecy.
-Kicia, jedziemy do domu. - oznajmił.
-Nie. - zaprzeczyłam stanowczo.
-Herruś, to nic nie da. Nie możesz tutaj siedzieć. - tłumaczył mi spokojnie.
-Chce się z nią pożegnać. - jęknęłam cicho i weszłam do sali. Była przykryta białym prześcieradłem. Gdy dotknęłam jej ręki można było wyczuć jeszcze bijące ciepło. Ostatni raz przytuliłam moją matkę. Wybiegłam i wpadła od razu w ramiona mojego chłopaka. Go teraz potrzebowałam najbardziej.

*Perspektywa Laury*
Po wyjściu Niall'a przebrałam się w moją piżamkę w misie i usiadłam przed telewizorem popijając gorącą czekoladę. Dzisiaj przez cały dzień moje myśli krążyły wokół blondynka o niebieskich jak ocean oczach. Taki niezdarny, niewinny i wiecznie nienajedzony chłopak, może być tak męski, przystojny, idealny. Kiedy pokazywałam mu kroki cały czas obserwował moje ruchy swoimi pięknymi oczami, w które nie mogłam spojrzeć nawet na chwilkę, by w nich nie utonąć. A kiedy to on prezentował mi swoje umiejętności, uśmiechałam się pod nosem ciesząc się jak dziecko z tego, że mojemu idolowi udają się kroki prezentowane wcześniej przeze mnie. Lecz gdy pożegnał się ze mną ciepłym przytulasem mało nie rozpłynęłam się z radości. Kto by pomyślał, że ktoś taki jak ja, będzie uczył swoich idoli tańczyć, spotykać się z nimi lub ich przytulać. Natomiast kiedy odszedł .. moje serce jakby rozpadło się na miliony malutkich kawałeczków, mimo że wiedziałam iż wróci. Nigdy nie wierzyłam, że będę miała zaszczyt kiedykolwiek ich spotkać.
Zdjęłam z siebie bawełnianą piżamę i weszłam do wanny pełnej cieplutkiej wody. Nalałam kilku rodzajów olejków eterycznych i ułożyłam się wygodnie pomiędzy płatkami róż
. Z iPod'a rozbrzmiewały się pierwsze dźwięki "Nothing Like Us" Justin'a. To jedyna piosenka, która działa na mnie w tylko jeden sposób. Zawsze kiedy jej słucham, po moich policzkach płynął słone łzy. Nie wiem dlaczego, tak się już dzieje i tyle. Zamknęłam oczy i odpłynęłam znów myśląc o niebieskookim chłopaku. Jednak długo nie nacieszyłam się spokojem, gdyż usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko opłukałam się z piany i owinęłam ręcznikiem. Podeszłam do drzwi, które otworzyłam chowając się za nimi. Ujrzałam Niall'a, przemoczonego od deszczu z kapturem na głowie.
- Boże ... - szepnął i zlustrował mnie wzrokiem. - Jezu, Lu, przepraszam. Nie wiedziałem, że się kąpałaś. Przepraszam. - widać było, że się zawstydził. I właśnie takiego go kochałam. Zagubionego, nieśmiałego Horana.
- Nic się nie stało, wchodź. - powiedziałam uśmiechając się lekko. Złapałam w rękę szlafrok i szybko nałożyłam go na siebie. - Co cię znów do mnie sprowadza ? - spytałam.
- Przyjechałem, bo Herry się załamała. Potrzebuje cię. Jej matka ... zmarła. Musisz ze mną do niej pojechać. - powiedział przygnębiony.
- Jasne, już się zbieram, a ty się trochę wysusz. - powiedziałam pospiesznie i wyszłam z salonu w kierunku swojego pokoju. Szybko nałożyłam czystą bieliznę, czarne rurki, gruby, wełniany, granatowy sweter, czarne vansy i czarny płaszcz. Włosy związałam w kucyka, rzęsy musnęłam tuszem, a usta truskawkowym błyszczykiem i łapiąc torbę w dłoń wybiegłam z pokoju niczym burza. Farbowany wstał z kanapy i zaraz za mną wyszedł z domu. Szliśmy szybkim krokiem, nie odzywając się. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wpadłam do mieszkania Justin'a i Harriet jak piorun. Od razu podbiegłam do przyjaciółki i przytuliłam ją do siebie z całej siły. Resztę wieczoru spędziliśmy na wylegiwaniu się na kanapie i opłakiwaniu mamy Herry. Kiedy dziewczyna już zasnęła, Jus zaniósł ją do pokoju, my z Niall'em wróciliśmy do siebie.

CZYTASZ=SKOMENTUJ : ) Strasznie dziękujemy za te 18 KOMENTARZY <3 Mam nadzieje, że pod tym rozdziałem będzie podobnie ; ) Teraz 15 komentarzy = nowy rozdział. Kc. xx Oliwia i Sylwia

17 komentarzy:

  1. Super! Czekam♥
    http://worldoflove145.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham super<333

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, zresztą jak zawsze <3 czekam na nn :-D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super super :D Ciekawa jestem, czy Laura będzie spotykać się z Niallem ,na bardziej intymnym stopniu :D Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. NieBiaszczy ;-) Just that I want to say ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiem tylko jedno NIEZIEMSKI :**
    Super dziewczyny na prawdę!
    Jejku jak ja uwielbiam wasze opowiadania!!
    Nie mogę się doczekać następnej części. :***
    Awww Ona w ręczniku, on cały przemoknięty,
    już myślałam że coś się wydarzy hehehe :D
    Kocham Was dziewczęta <33

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow <3 Naprawdę ZAJEBISTY. No sorry, ale tak jest : D

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział .. <3 Bardzo mi się podoba . :) Szyko następnyy . <3

    OdpowiedzUsuń